piątek, 2 października 2015

Sezon lato 2015 - końcowe wrażenia (część II)

W drugiej notce o sezonie letnim anime znajdziecie końcowe wrażenia z serii: Gatchaman Crowds insight, Hetalia: The World Twinkle, Kyoukai no Rinne, Makura no Danshi, Ore Monogatari!! i Overlord. Zapraszam do czytania!


Gatchaman Crowds insight 


Końcowe wrażenia: Jak można się było tego spodziewać, drugi sezon Gatchamana nie dorównał pierwszemu. Nadal jest to miły, przygodowy serial o superbohaterach, ale tym razem zabrakło nietuzinkowości, która sprawiła, że pierwsza część pozytywnie mnie zaskoczyła. Główny plot twist sezonu drugiego okazał się nadzwyczaj przewidywalny – wystarczy obejrzeć opening (skądinąd całkiem niezły), żeby wiedzieć, co się stanie i kim będzie główny antagonista. 


Szkoda mi też trochę, że poznani w poprzednim sezonie bohaterowie okazali się bardzo statyczni – ani ich poglądy, ani osobowości nie podlegają żadnej zauważalnej ewolucji, a konflikty wewnątrz drużyny wydają się nieco wymuszone. Nieciekawa okazała się też nowa bohaterka, Tsubasa, która w porównaniu z ekscentryczną Hajime wypada niezwykle blado. Dobrze skonstruowaną postacią – i całkiem nieźle wykorzystaną fabularnie – jest za to Gelsandra.
Moja ocena: 7/10


Hetalia: The World Twinkle 


Końcowe wrażenia: Wprawdzie do końca nowej Hetalii został jeszcze jeden odcinek, ale pozwoliłam opublikować sobie swoje wrażenia, bo wątpię, żeby seria nagle stała się lepsza i moje zdanie się zmieniło.
Nie wiem, jak to się stało, naprawdę nie wiem, ale poprzednie Hetalie były zabawne, dostarczały mnóstwa ciekawostek i przyjemnie się je oglądało, a tymczasem najnowsza część jest po prostu zwyczajnie... nudna. Jak flaki z olejem. Żarty są wciąż te same, nowych pomysłów na gagi jak na lekarstwo, w dodatku jakoś mało ciekawe epizody trafiły na ekran. W efekcie otrzymujemy nijaką papkę... a może to tylko moje wrażenie, bo nigdy jakąś olbrzymią fanką tej serii nie byłam i po tak długiej przerwie seria przestała mi się podobać? Kto wie?
Moja ocena: 2/10


Kyoukai no Rinne 


Końcowe wrażenia: To anime, niestety, srodze mnie rozczarowało. Spodziewałam się sympatycznej serii na miarę Inuyashy albo niepoprawnej komedii pokroju Ranmy ½, a otrzymałam dziecię dwóch wyżej wymienionych, które miało pecha odziedziczyć najgorsze wady mamusi i tatusia. Cechą charakterystyczną mang Rumiko Takahashi są ciekawi, charyzmatyczni protagoniści, tymczasem w Kyoukai no Rinne mamy zamiast bohaterów kłody drewna... choć w przypadku Sakury nawet to określenie nie oddaje nijakości postaci. Przez parę pierwszych odcinków śmieszył mnie humor, ale bardzo szybko okazało się, że w anime pojawiają się trzy-cztery gagi, tak nadmiernie eksploatowane, że pod koniec można było już przewidzieć, który z nich kiedy się pojawi. Narrator, który na początku był zabawny, potem okazał się nużący, bo ciągle powtarzał oczywiste oczywistości z poprzednich odcinków. Na domiar złego w drugiej połowie anime zmieniono opening i ending z całkiem znośnych, przyjemnych piosenek na całkowicie nienadające się do słuchania rzępolenie.
Doszły mnie słuchy, że w następnym roku ma się pojawić kontynuacja – raczej ją sobie odpuszczę, bo już pod koniec tego sezonu wynudziłam się na śmierć.
Moja ocena: 4/10


Makura no Danshi 



Końcowe wrażenia: Chyba naprawdę nie jestem docelowym widzem tego typu produkcji. Idea odsłuchiwania raz w tygodniu, jak przystojni panowie „szepczą mi do snu”, już od początku wzbudzała we mnie raczej kpiący śmiech niż zainteresowanie. Moje odczucia nie zmieniły się w trakcie oglądania, bo... to anime było po prostu głupie. Poza tym panowie mieli naprawdę kiepskie kwestie. W najlepszym wypadku bohaterowie tygodnia byli (nieumyślnie) absurdalnie śmieszni, w najgorszym – wręcz obleśni. Krótko mówiąc, budzili emocje całkiem inne niż powinni. Z kolei na temat muzyki i grafiki powiedzieć można wiele, ale umówmy się, że litościwie spuszczę kurtynę milczenia...
Moja ocena: 1/10


Ore Monogatari!! 


Końcowe wrażenia: Pomysł wyjściowy był naprawdę fajny i oryginalny jak na shoujo: główny bohater (a nie bohaterka!) urodą nie grzeszy, nie ma powodzenia u płci pięknej i choć jest w pierwszej liceum, to wygląda na czterdziestolatka, a tymczasem udaje mu się zdobyć serce ślicznej i uroczej dziewczyny. Gdyby ten pomysł zrealizować w poważniejszych klimatach z elementami komedii, powstałoby coś naprawdę dobrego. Niestety, anime jest potwornie przerysowane, a na domiar złego tak naprawdę nie ma za bardzo na siebie pomysłu. Takeo mógł być po prostu sportowo uzdolniony, nie trzeba było robić z niego wszechpotężnego sportowca, który zarówno wygra turniej judo, jak i uratuje ludzi z płonącego domu i pokona w walce wręcz dzika. W ten sposób bohater stał się parodią samego siebie i wyjściowy pomysł – przekonanie widza, że nie liczy się tylko wygląd zewnętrzny – jakoś gdzieś się w tym wszystkim zgubił. Pomijając okazjonalne spadanie z urwisk bez uszczerbku na zdrowiu, w przeważającej większości przygody głównej pary są typowe dla gatunku: ot, drobne nieporozumienia w związku, ta trzecia, ten trzeci, wspólne spędzanie świąt i obowiązkowe Walentynki i wycieczka na plażę. Co zabawne, najciekawsze wydały mi się odcinki poświęcone drugoplanowym bohaterom. Mimo wszystko Ore Monogatari to bardzo sympatyczna seria shoujo i fani gatunku powinni być kontenci.
Moja ocena: 7/10


Overlord 


Końcowe wrażenia: W ostatnich latach popularne stały się historie o graczach, którzy z pewnych powodów utknęli w grze i nie mogą wrócić do swojego świata. Overlord wpisuje się w ten trend, ale bliżej mu do przygodowego Log Horizon niż do przedramatyzowanego Sword Art Online. Anime okazało się ciekawą przygodówką z dość nietypową „drużyną” bohaterów i ciekawym protagonistą. Choć nie da się ukryć, że Momonga to typowy Gary Stu, tak wszechpotężny, że żaden z przeciwników, którzy staną mu na drodze, nie będzie dla niego wyzwaniem, to jakoś nie da się nie polubić tej postaci. Być może dlatego, że mamy wgląd w jego myśli i widzimy, jak jego prawdziwy (ludzki) charakter różni się od maski, którą przywdziewa, gdy przemawia do podwładnych... Albo dlatego, że jest wielkim liszem i planuje podbić świat tylko dlatego, że może i ma na to ochotę. I choć fabularnie seria pozostawia wiele do życzenia, a animacja jest miejscami naprawdę kulawa, to anime jest bardzo przyjemnym umilaczem czasu.
Moja ocena: 7/10


W trzeciej, ostatniej części moich końcowych wrażeń z sezonu letniego pojawią się moje opinie na temat anime Rokka no Yuusha, Saint Seiya: Ougon Tamashii, Shoukugeki no Souma, Working!!! i World Trigger.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz