W drugiej notce o sezonie letnim anime znajdziecie końcowe
wrażenia z serii: Gatchaman Crowds
insight, Hetalia: The World Twinkle,
Kyoukai no Rinne, Makura no Danshi, Ore Monogatari!! i Overlord.
Zapraszam do czytania!
Gatchaman Crowds
insight
Końcowe wrażenia:
Jak można się było tego spodziewać, drugi sezon Gatchamana nie dorównał
pierwszemu. Nadal jest to miły, przygodowy serial o superbohaterach, ale tym
razem zabrakło nietuzinkowości, która sprawiła, że pierwsza część pozytywnie
mnie zaskoczyła. Główny plot twist
sezonu drugiego okazał się nadzwyczaj przewidywalny – wystarczy obejrzeć
opening (skądinąd całkiem niezły), żeby wiedzieć, co się stanie i kim będzie
główny antagonista.
Szkoda mi też trochę, że poznani w poprzednim sezonie
bohaterowie okazali się bardzo statyczni – ani ich poglądy, ani osobowości nie
podlegają żadnej zauważalnej ewolucji, a konflikty wewnątrz drużyny wydają się
nieco wymuszone. Nieciekawa okazała się też nowa bohaterka, Tsubasa, która w
porównaniu z ekscentryczną Hajime wypada niezwykle blado. Dobrze skonstruowaną postacią
– i całkiem nieźle wykorzystaną fabularnie – jest za to Gelsandra.
Moja ocena: 7/10
Hetalia: The World
Twinkle
Końcowe wrażenia:
Wprawdzie do końca nowej Hetalii
został jeszcze jeden odcinek, ale pozwoliłam opublikować sobie swoje wrażenia,
bo wątpię, żeby seria nagle stała się lepsza i moje zdanie się zmieniło.
Nie wiem, jak to się stało, naprawdę nie wiem, ale
poprzednie Hetalie były zabawne,
dostarczały mnóstwa ciekawostek i przyjemnie się je oglądało, a tymczasem
najnowsza część jest po prostu zwyczajnie... nudna. Jak flaki z olejem. Żarty
są wciąż te same, nowych pomysłów na gagi jak na lekarstwo, w dodatku jakoś
mało ciekawe epizody trafiły na ekran. W efekcie otrzymujemy nijaką papkę... a
może to tylko moje wrażenie, bo nigdy jakąś olbrzymią fanką tej serii nie byłam
i po tak długiej przerwie seria przestała mi się podobać? Kto wie?
Moja ocena: 2/10
Kyoukai no Rinne
Końcowe wrażenia:
To anime, niestety, srodze mnie rozczarowało. Spodziewałam się sympatycznej
serii na miarę Inuyashy albo
niepoprawnej komedii pokroju Ranmy ½,
a otrzymałam dziecię dwóch wyżej wymienionych, które miało pecha odziedziczyć
najgorsze wady mamusi i tatusia. Cechą charakterystyczną mang Rumiko Takahashi
są ciekawi, charyzmatyczni protagoniści, tymczasem w Kyoukai no Rinne mamy zamiast bohaterów kłody drewna... choć w
przypadku Sakury nawet to określenie nie oddaje nijakości postaci. Przez parę
pierwszych odcinków śmieszył mnie humor, ale bardzo szybko okazało się, że w
anime pojawiają się trzy-cztery gagi, tak nadmiernie eksploatowane, że pod
koniec można było już przewidzieć, który z nich kiedy się pojawi. Narrator,
który na początku był zabawny, potem okazał się nużący, bo ciągle powtarzał
oczywiste oczywistości z poprzednich odcinków. Na domiar złego w drugiej
połowie anime zmieniono opening i ending z całkiem znośnych, przyjemnych
piosenek na całkowicie nienadające się do słuchania rzępolenie.
Doszły mnie słuchy, że w następnym roku ma się pojawić
kontynuacja – raczej ją sobie odpuszczę, bo już pod koniec tego sezonu
wynudziłam się na śmierć.
Moja ocena: 4/10
Makura no Danshi
Końcowe wrażenia:
Chyba naprawdę nie jestem docelowym widzem tego typu produkcji. Idea
odsłuchiwania raz w tygodniu, jak przystojni panowie „szepczą mi do snu”, już
od początku wzbudzała we mnie raczej kpiący śmiech niż zainteresowanie. Moje
odczucia nie zmieniły się w trakcie oglądania, bo... to anime było po prostu
głupie. Poza tym panowie mieli naprawdę kiepskie kwestie. W najlepszym wypadku
bohaterowie tygodnia byli (nieumyślnie) absurdalnie śmieszni, w najgorszym –
wręcz obleśni. Krótko mówiąc, budzili emocje całkiem inne niż powinni. Z kolei
na temat muzyki i grafiki powiedzieć można wiele, ale umówmy się, że litościwie
spuszczę kurtynę milczenia...
Moja ocena: 1/10
Ore Monogatari!!
Końcowe wrażenia:
Pomysł wyjściowy był naprawdę fajny i oryginalny jak na shoujo: główny bohater
(a nie bohaterka!) urodą nie grzeszy, nie ma powodzenia u płci pięknej i choć jest
w pierwszej liceum, to wygląda na czterdziestolatka, a tymczasem udaje mu się
zdobyć serce ślicznej i uroczej dziewczyny. Gdyby ten pomysł zrealizować w
poważniejszych klimatach z elementami komedii, powstałoby coś naprawdę dobrego.
Niestety, anime jest potwornie przerysowane, a na domiar złego tak naprawdę nie
ma za bardzo na siebie pomysłu. Takeo mógł być po prostu sportowo uzdolniony,
nie trzeba było robić z niego wszechpotężnego sportowca, który zarówno wygra
turniej judo, jak i uratuje ludzi z płonącego domu i pokona w walce wręcz
dzika. W ten sposób bohater stał się parodią samego siebie i wyjściowy pomysł –
przekonanie widza, że nie liczy się tylko wygląd zewnętrzny – jakoś gdzieś się
w tym wszystkim zgubił. Pomijając okazjonalne spadanie z urwisk bez uszczerbku
na zdrowiu, w przeważającej większości przygody głównej pary są typowe dla
gatunku: ot, drobne nieporozumienia w związku, ta trzecia, ten trzeci, wspólne
spędzanie świąt i obowiązkowe Walentynki i wycieczka na plażę. Co zabawne,
najciekawsze wydały mi się odcinki poświęcone drugoplanowym bohaterom. Mimo
wszystko Ore Monogatari to bardzo
sympatyczna seria shoujo i fani gatunku powinni być kontenci.
Moja ocena: 7/10
Overlord
Końcowe wrażenia:
W ostatnich latach popularne stały się historie o graczach, którzy z pewnych
powodów utknęli w grze i nie mogą wrócić do swojego świata. Overlord
wpisuje się w ten trend, ale bliżej mu do przygodowego Log Horizon niż do przedramatyzowanego Sword Art Online. Anime okazało się ciekawą przygodówką z dość
nietypową „drużyną” bohaterów i ciekawym protagonistą. Choć nie da się ukryć,
że Momonga to typowy Gary Stu, tak wszechpotężny, że żaden z przeciwników,
którzy staną mu na drodze, nie będzie dla niego wyzwaniem, to jakoś nie da się
nie polubić tej postaci. Być może dlatego, że mamy wgląd w jego myśli i
widzimy, jak jego prawdziwy (ludzki) charakter różni się od maski, którą
przywdziewa, gdy przemawia do podwładnych... Albo dlatego, że jest wielkim liszem
i planuje podbić świat tylko dlatego, że może i ma na to ochotę. I choć
fabularnie seria pozostawia wiele do życzenia, a animacja jest miejscami
naprawdę kulawa, to anime jest bardzo przyjemnym umilaczem czasu.
Moja ocena: 7/10
W trzeciej, ostatniej części moich końcowych wrażeń z sezonu
letniego pojawią się moje opinie na temat anime Rokka no Yuusha, Saint Seiya:
Ougon Tamashii, Shoukugeki no Souma,
Working!!! i World Trigger.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz