W trzeciej, ostatniej już części końcowych wrażeń z sezonu
letniego przedstawiam moje opinie na temat anime: Rokka no Yuusha, Saint Seiya:
Ougon Tamashii, Shoukugeki no Souma,
Working!!! i World Trigger. Zapraszam do czytania! Niebawem pojawią się
prawdopodobnie pierwsze wrażenia z jesiennych serii.
Rokka no Yuusha
Końcowe wrażenia:
Rokka
no Yuusha to pierwsza od dawna adaptacja light novel, która mi się naprawdę podobała. Ba, to anime, w którym
bohaterowie głównie gadali, a mimo to każdy odcinek trzymał w napięciu i mijał
nie wiadomo kiedy. Wszystko to zasługą nietypowego rozwiązania – podczas gdy
spodziewałam się zwykłej, prostej jak konstrukcja cepa historii typu „wypełnij
quest”, autor pierwowzoru zaskoczył mnie, tworząc kryminał w otoczce fantasy i
mistrzowsko operując zagadką zamkniętego pokoju.
Widać, że nie tylko mnie Rokka no Yuusha zaskoczyło |
I chociaż głównym złym okazała się osoba, którą najbardziej
podejrzewałam, to w żaden sposób nie zepsuło mi to radości oglądania, bo do
samego końca nie byłam pewna na sto procent, że autor mnie nie zaskoczy innym
rozwiązaniem. Do tego dochodzą jeszcze pełnokrwiści, niesztampowi bohaterowie i
rozbudowany świat przedstawiony (choć widać, że anime ledwo liznęło część związanych
z tym światem zagadnień). Grafika przez większość czasu trzymała poziom, choć w
niektórych odcinkach (szczególnie ostatnim), postaci miały nieco krzywe mordki,
a i potwory, animowane za pomocą techniki komputerowej, nie każdemu mogły
przypaść do gustu. Poziom trzyma za to muzyka – dwunastoodcinkowa seria ma aż
dwa openingi i trzy różne endingi, zmieniające się w zależności od rozwoju
sytuacji na ekranie.
Szkoda tylko, że jak na razie nic nie słyszałam o
kontynuacji, bo na razie anime, choć zakończyło pewien ważny wątek, zostawiło
nas z jeszcze większą liczbą pytań niż odpowiedzi.
Moja ocena: 9/10
Saint Seiya: Ougon
Tamashii
Końcowe wrażenia: Tego
anime nie da się określić inaczej jak „retro”. Widać, że zadbano o to, by nowa
seria, opowiadająca o dalszych losach Złotych Rycerzy po ich ostatnim wyczynie
podczas wojny z Hadesem, przywodziła na myśl stare, dobre Saint Seiya. Wszystko
jest tu starodawne – nie tylko konstrukcja fabularna, ale także kreacja
postaci, dialogi czy sposób prowadzenia walk (sprowadzających się właściwie do pojedynków
z obowiązkowym wykrzykiwaniem nazw ataków i wygłaszanymi patetycznymi
monologami). Również i od strony technicznej anime przypomina leciwe shouneny,
bo nie tylko wzoruje się na starej kresce, ale wykorzystuje też znane od lat
sposoby oszczędzania na animacji, takie jak statyczne i często powtarzane
ujęcia czy slow motion. W każdym razie seria jest tylko i wyłącznie dla fanów
starego Saint Seiya (znanego
także pod tytułem Rycerze Zodiaku),
pozostali pewnie odpadną po pierwszych kilku sekundach.
Moja ocena: 7/10
Shoukugeki no Souma
Końcowe wrażenia: Co
może być ciekawego w anime o gotowaniu... w dodatku jeśli zawiera ono elementy
ecchi? Twórcy Shoukugeki no Souma przekonali mnie, że takie anime nie tylko
może być ciekawe, ale całkiem wciągające. Wszystko dzięki charyzmatycznemu
głównemu bohaterowi, ciekawym postaciom drugoplanowym i typowo shounenowym
poprowadzeniu fabuły. Tytułowe „kulinarne walki” nie polegają na obrzucaniu się
jedzeniem, ale na ciągłych pojedynkach kucharskich. I choć seria jest
ewidentnie przesadzona, to trzyma w napięciu i naprawdę potrafi zainteresować.
Wspomniane przeze mnie elementy ecchi w ogóle mi nie przeszkadzały – cały ten
motyw „foodgazmów” był tak idiotycznie absurdalny, że pozwoliłam go sobie
kompletnie zignorować. Z kolei trudno było ignorować narysowane jedzenie,
przedstawione tak ładnie i detalicznie, że aż ślinka ciekła. Naprawdę, nie
polecam oglądać tego anime bez uprzednio przygotowanego posiłku. W ogóle Shoukugeki
no Souma może się poszczycić zaskakująco dobrą animacją – choć seria
jest nieco statyczna, to dbałość o szczegóły i śliczna kreska w zupełności to
wynagradzają.
Moja ocena: 8/10
Working!!!
Końcowe wrażenia: Ostatni
(jak się zdaje) sezon Working okazał się, o dziwo, najlepszy z całej serii. W skomplikowanych
relacjach pomiędzy pracownikami restauracji Wagnaria coś wreszcie drgnęło, a
potem nagle ruszyło z kopyta. Twórcom udało się wyjątkowo zgrabnie pozamykać
wszystkie wątki, zarówno te romansowe, jak i bardziej sensacyjne (o ile
poszukiwanie kilku zaginionych – i ciągle się gubiących – bohaterów można tak
nazwać). Choć po sezonie drugim miałam wrażenie zmęczenia materiału, to w
trzecim gagi na nowo okazały się zabawne. Podsumowując, cała seria Working
jest idealną pozycją na długie, jesienne wieczory.
Moja ocena: 7/10
World Trigger
Końcowe wrażenia: Tak
jak to było w przypadku Hetalii, nie
wyemitowano jeszcze wszystkich odcinków World
Trigger, ale jako że seria liczyć ma sobie aż 50 odcinków, których poziom
był wyjątkowo równy, nie sądzę, żeby moje zdanie na temat tego anime się
zmieniło.
World Trigger jest jak na ostatnie lata serią nietypową –
niskobudżetowe shouneny tasiemce nie trafiają się jakoś zbyt często. Szczerze
mówiąc, tę serię można określić tylko jako przeciętną. Choć materiał źródłowy
okazał się dość interesujący, było go trochę za mało na cztery pełne sezony, w
efekcie otrzymaliśmy anime okropnie rozwleczone i rozciągnięte ponad miarę,
przez co całe napięcie szlag trafił. W większości odcinków przez kilka
pierwszych minut dostajemy przydługie przypomnienie tego, co było wcześniej, na
domiar złego twórcy traktują widza jak idiotę i kończą każdy epizod
wyjaśnieniem każdego bardziej skomplikowanego zagadnienia czy też nowej broni
lub technologii, która się ostatnio pojawiła. Wiem, że docelową widownią tej
serii są gimnazjaliści, ale litości... Wszelkie fabularne niedostatki
wynagradzają bohaterowie – może nie należą do najoryginalniejszych postaci, ale
są bardzo sympatyczni, a że jest ich cała chmara (zwłaszcza tych
drugoplanowych), to każdy może wybrać kogoś dla siebie. Z kolei od strony
technicznej jest niezbyt dobrze, ale stabilnie. Naprawdę słabej animacji towarzyszy
niezwykle przeciętna muzyka – ale choć soundtrack nie był jakiś wybitny, to
polubiłam pierwszy opening.
Moja ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz