Lato to
zazwyczaj ta pora roku, w której premier seriali animowanych jest mniej, a
wśród nich niewiele jest interesujących pozycji i przeważają głównie
kontynuacje. W tym roku lato mnie jednak zaskoczyło, obfitując w całkiem sporą
liczbę interesująco się zapowiadających anime.
Jak zwykle
opisuję tylko pierwsze wrażenia z serii, które oglądam. Pełną rozpiskę sezonu
można znaleźć np. tu.
Akagami no Shirayuki-hime
Opis: Historia bardzo luźno wzorowana
na baśni o królewnie Śnieżce. Tytułowa Shirayuki, miejska zielarka, jest
zwykłą, niczym się niewyróżniającą dziewczyną – a przynajmniej byłaby, gdyby
nie nietypowy, czerwony kolor włosów. Z tego powodu Shirayuki budzi
zainteresowanie księcia Raja, który składa jej propozycję nie do odrzucenia:
dziewczyna ma zostać jego konkubiną. Jako że nasza bohaterka nie należy do
potulnych dziewczątek, zamiast zgłosić się do królewskiego zamku, ucieka z
miasta. Tuż po przekroczeniu granicy sąsiedniego państwa spotyka tajemniczego
chłopaka, Zena...
Pierwsze wrażenie: Bardzo się
ucieszyłam na wieść o powstaniu tego anime, ponieważ znam, czytam i bardzo
lubię pierwowzór – spokojną, obyczajową i niezwykle sympatyczną mangę. Niemniej
jednak pierwszy odcinek serii niezwykle mnie zaskoczył i to w sensie pozytywnym
– to anime jest po prostu śliczne, co widać już po pierwszych ujęciach. Rzadko
można spotkać shoujo o tak detalicznie zaprojektowanych tłach, ten gatunek
preferuje zazwyczaj prostotę i statyczne plansze z kwiatuszkami, gwiazdkami,
bąbelkami i innymi tego typu słodkimi ozdóbkami. Tymczasem Akagami... zapowiada się na świetnie zanimowaną
serię.
Z tego, co
widziałam, jak na razie opinie na temat tego anime są bardzo pozytywne, choć
obawiam się, że wielu widzów może się rozczarować. Seria bardzo często
porównywana jest do Akatsuki no Yona,
a moim zdaniem ma drastycznie inny klimat (jedyną cechą wspólną tych serii jest
kolor włosów bohaterek), więc jeśli ktoś spodziewa się kolejnej przygodówki,
pewnie nieźle się zdziwi. Akagami... pomimo fantastycznej
otoczki jest serią obyczajową o nieśpiesznej fabule, spokojnym wątku romansowym
i przesympatycznych bohaterach. No i tych aluzji do baśni wcale nie jest tak
dużo, jak mogłoby się wydawać po pierwszym odcinku.
Status: pewniak sezonu
Aoharu x Kikanjuu
Opis: Hotaru to licealistka, która nie
przepada za sukienkami, woli nosić męskie ubrania. Kiedy przeprowadza się do
nowego mieszkania, by rozpocząć samotne życie, napotyka pod swoimi drzwiami
przystojnego młodego człowieka, który rozmawia przez telefon, używając dość
niecenzuralnego słownictwa. Miłująca pokój, sprawiedliwość, praworządność i
rozwiązania siłowe protagonistka, postanawia dać mu nauczkę – z miernym
skutkiem, bo chłopak (jak się okazuje, jej sąsiad) unika ciosu. Następnego dnia
szkolna koleżanka dziewczyny prosi ją o pomoc – ponoć omamił ją i oszukał
pewien host, który zabrał jej wszystkie pieniądze. Rozgniewana Hotaru wpada
niczym burza do klubu hostów, gdzie spotyka swojego sąsiada. W wyniku zbiegu
okoliczności dziewczyna jest zmuszona do wzięcia udziału w turnieju gier
survivalowych.
Pierwsze wrażenie: Zaraz, zaraz...
gdzie my to widzieliśmy? Dziewczyna, która ubiera się jak chłopak i musi
odpracować dług, przystojni panowie trudniący się hostingiem i niezdający sobie
sprawy z prawdziwej płci bohaterki... Podobieństwa do Ourana nasuwają się same, zwłaszcza że i ta seria ma komediowy
wydźwięk. Ale mimo iż anime zawiera wysokie stężenie bishounenów na metr
kwadratowy, to wbrew pozorom nie ma być romansem, tylko serią łączącą sportówkę
z akcją. Moim zdaniem anime zapowiada się ciekawie, choć diabli wiedzą, jak
dalej rozwinie się fabuła. Bardzo dobrze wypada także animacja – pojedynek pod
koniec odcinka był całkiem nieźle nakręcony. Oby tak dalej.
Status: duży kredyt zaufania
Charlotte
Opis: W okresie dojrzewania każdy nastolatek
i każda nastolatka może przypadkowo nabyć nadnaturalne moce. Na przykład taki
Yuu Otosaka potrafi na 5 sekund przejąć kontrolę nad czyimś ciałem,
wykorzystuje więc tę umiejętność, żeby wieść satysfakcjonujące szkolne życie...
Do czasu. W końcu jego oszustwa zwracają uwagę pewnej grupy, która zajmuje się
wyszukiwaniem osób nadużywających swojej mocy.
Pierwsze wrażenie: Ostatnią oglądaną
przeze mnie serią, która miała coś wspólnego z Keyem, było niezwykle kiepskie Little Busters, dlatego początkowo nie
miałam nawet tykać tego anime. Zachęciły mnie jednak pozytywne komentarze w
sieci, zerknęłam więc z ciekawości na pierwszy odcinek i się nie zawiodłam.
Siłą tego anime jest protagonista – rzadko w roli głównego bohatera występuje
tak amoralna, samolubna i narcystyczna jednostka. Mam nadzieję, że Yuu nie
nawróci się szybko na Jasną Stronę Mocy, tylko trochę namiesza swoim nowym
kolegom. Kolejnym ciekawym aspektem tego anime są supermoce – żadna z
umiejętności nie jest doskonała, więc bohaterowie będą się musieli sporo
nakombinować, żeby cokolwiek przy ich pomocy zdziałać. Wadą jest natomiast
siostra protagonisty – ja wiem, że to taka stylistyka, ale mam nadzieję, że
inne bohaterki nie będą tak piszczeć.
Status: oglądalne
Chaos Dragon: Sekiryuu Sen'eki
Opis: Akcja tego anime toczy się w 3015
roku na wyspie Nil Kamui, spornym terytorium podbitym i podzielonym na dwie
części przez sąsiednie państwa, Donatię i Kouran. W pewnej wioszczynie mieszka
sobie i opiekuje się wojennymi sierotkami Ibuki, następca tronu, który zrzekł
się roszczeń do władzy, bo uznał, że dzięki jego odejściu na wyspie wreszcie
zapanuje pokój. Niestety, nie ma tak lekko - najeźdźcy są źli i okrutni,
lokalni partyzanci próbują wszcząć powstanie, a opiekuńcze bóstwo wyspy,
Czerwony Smok, chce zawrzeć pakt z głównym bohaterem. To wszystko, rzecz jasna,
spowoduje, że Ibuki będzie musiał ruszyć do walki...
Pierwsze wrażenie: Miałam wielkie
oczekiwania co do tej serii, bo wieść gminna niesie, że oparta jest na sesji
RPG, w którą grali tak sławni autorzy jak Gen Urobochi (Fate/Zero),
Kinoko Nasu (Kara no Kyoukai), Iduki Kougyoku (Mimizuku to Yoru no
Ou), Ryohgo Narita (Durarara!!) i niejaki Simadoriru. Jak zwykle
oczekiwania brutalnie starły się z rzeczywistością. Anime jest po prostu kiepskie
i nudne, kalka goni kalkę, bohaterowie są dziecinni i zachowują się
idiotycznie, podział na czarne i białe jest zbyt oczywisty, a w dodatku
animacja kuleje. Szczerze mówiąc, w tym sezonie emitują dużo o wiele lepszych
serii, szkoda mi więc czasu na tak nieudane anime.
Status: porzucone
Durarara!!x2 Ten
Opis: Druga część najnowszego sezonu Durarary.
Pierwsze wrażenie: Poprzednia seria
zakończyła się mocnym cliffhangerem, zwłaszcza jeśli lubi się pewną postać, dla
której wydarzenia przybrały niefortunny obrót. Nowy sezon zaczyna się tak jak
poprzednie – spokojnie i niespiesznie, a bohaterowie łapią chwilę oddechu na
poukładanie swoich spraw i przemyślenie postępowania (to ostatnie w wykonaniu
Izayi wypada niezwykle fazowo). Muszę jednak przyznać, że zawiódł mnie nieco
nowy opening, który jest zbyt mało dynamiczny i nie umywa się do poprzednich
czołówek, również i ending jest mocno średni.
Status: pewniak sezonu
Gangsta.
Opis: Ergastulum to mroczne miasto
bezprawia, w którym kradzieże, morderstwa, prostytucja i korupcja są na
porządku dziennym. Załatwianiem spraw, których z jakichś powodów nie chcą się
tknąć nawet członkowie lokalnych mafii, zajmują się pracujący na zlecenie Nick
i Worick.
Pierwsze wrażenie: Seria jest tak gangsta, że chyba bardziej nie można. Od
dawna czekałam na godnego następcę Black
Lagoon i wiele wskazuje na to, że właśnie go dostałam. Niewątpliwymi
zaletami tego anime są: dorośli (wreszcie!) i charyzmatyczni bohaterowie,
mroczny klimat brudnego miasta występku, brutalność (choć bez epatowania krwią
i flakami), szybkie tempo akcji i widowiskowe walki. No i oczywiście Junichi
Suwabe, jeden z moich ulubionych seiyu, który gra jednego z dwóch głównych
bohaterów. Jestem jednak troszkę podejrzliwa, bo anime zapowiada się na serię
epizodyczną, a taka formuła może na dłuższą metę nudzić. Wątpliwości też budzi
niezwykła kuloodporność bohaterów – zabieg typowy dla kina akcji, ale psujący
czasami przyjemność seansu.
Status: duży kredyt zaufania
Gatchaman Crowds insight
Opis: Drugi sezon anime o broniących
ludzkość Gatchamanach.
Pierwsze wrażenie: Pierwsza seria,
będąca remakiem stareńkiego anime o superbohaterach, zaskoczyła mnie w naprawdę
pozytywny sposób. Trochę obawiam się kontynuacji, bo fabuła poprzedniego sezonu
była bardzo zgrabnie domknięta, więc ciągnięcie jej na siłę może zniszczyć
dobre wrażenie. W pierwszym odcinku poznaliśmy parę nowych postaci,
dowiedzieliśmy się też, jak radzą sobie znani nam już bohaterowie po
rewelacjach z końcówki poprzedniego sezonu. Cieszy mnie, że nie postanowiono
wyeliminować postaci Berga-Katze’a (w tej roli fenomenalny Mamoru Miyano), bo
jego złośliwe komentarze naprawdę umiliły mi seans. Na razie nie wiadomo
jeszcze, jaki kształt przybierze fabuła nowego sezonu, ale liczę, że twórcy i tym
razem mnie nie zawiodą. No i opening jest całkiem niezły, choć do poprzedniego
mu daleko.
Status: duży kredyt zaufania
Hetalia: The World Twinkle
Opis: Kolejny sezon anime o
spersonifikowanych państwach.
Pierwsze wrażenie: Największy hype na Hetalię przeminął już kilka lat temu,
mimo to postanowiono adaptować kolejne rozdziały mangi. Jak zwykle jest
absurdalnie, chwilami śmiesznie, a pięciominutowe odcinki bardzo szybko się
ogląda. Fanom serii polecać nie trzeba, pozostałym radzę jednak zacząć od poprzednich
sezonów.
Status: oglądalne
Makura no Danshi
Opis: Krótkometrażówka, w której
dwunastu różnych pięknych młodzieńców (po jednym na tydzień, żeby nie
przesadzić) ma szeptać do snu spragnionym czułości fankom anime.
Pierwsze wrażenie: Odcinki trwają
zaledwie cztery minuty, z czego większość zajmuje niezwykle fazowy i
fanserwiśny opening. Projekty postaci nie są moim zdaniem zbyt udane – te
naćpane, zezowate oczka bohatera pierwszego odcinka były bardziej niepokojące i
psychodeliczne niż powabne. Tak w ogóle to Meri, nasz nawijacz z obecnego
tygodnia, w ogóle nie przypadł mi do gustu (nie znoszę takich ciapowatych
postaci), mam nadzieję, że w kolejnych odcinkach będzie lepiej. W takich
„produkcjach” najważniejsi są, rzecz jasna, seiyu, a ci dopisali – jedną z
postaci grać będzie nawet taka sława jak Daisuke Namikawa. Z drugiej strony
żaden z moich ulubionych aktorów nie pokusił się o udział, a szkoda, bo byłoby
śmieszniej. Tak czy inaczej, tej serii nijak nie można traktować poważnie, więc
jeśli ktoś chce się pośmiać z dziwacznego pomysłu, niech śmiało ogląda,
pozostałym radzę sobie odpuścić.
Status: beka sezonu
Overlord
Opis: Po dwunastu latach popularności
gra online Yggdrasil ma zostać wyłączona. Momonga, który spędził naprawdę sporo
czasu na rozgrywkach, z sentymentu postanawia nie opuszczać gry aż do
wyłączenia serwerów. Wielkie jest jego zdziwienie, gdy okazuje się, że po
wyznaczonej godzinie zamknięcia gra ciągle działa... a na dodatek nasz bohater
nie może się z niej wylogować.
Pierwsze wrażenie: Popularność anime Sword Art Online sprawiła, że renesans
przeżywają serie typu „biedne nerdziątko zostaje wciągnięte do świata gry i
musi sobie radzić”. Tym razem na warsztat animatorów poszła light novel o mistrzu gildii, który się
nie wylogował i został w grze razem z NPC-ami. Brzmi wtórnie i banalnie, ale
bohater nie wygląda na zagubioną sierotkę – zamiast wpaść w panikę chłodno i
rzeczowo analizuje sytuację, w której się znalazł, próbując znaleźć wyjście.
Poza tym jest liszem. Tak, liszem – wielkim, dwumetrowym kościotrupem. Trochę
obawiam się jednak jego towarzystwa – jak na razie otaczają go w większości
przedstawicielki płci pięknej, a to z daleka śmierdzi mi haremem.
Status: oglądalne
Ranpo Kitan: Game of Laplace
Opis: W pewnym gimnazjum dochodzi do
morderstwa. Kobayashi, chłopak, który zostaje znaleziony na miejscu zbrodni, w
toku śledztwa spotyka genialnego młodego detektywa Akechiego. Zaintrygowany
jego działalnością, pomimo obaw swojego przyjaciela, Hashiby, postanawia zostać
asystentem Akechiego.
Pierwsze wrażenie: To główny bohater
jest facetem? Serio? Na początku byłam święcie przekonana, że to dziewczyna.
Ech, te trapy...
W każdym razie
anime jest serią nakręconą z okazji 50. rocznicy śmierci Rampo Edogawy,
japońskiego autora kryminałów, luźno wzorowaną na jego twórczości. Nie czytałam
książek Edogawy, ale dowiedziałam się, że anime zostało gruntownie „uwspółcześnione”
i w niczym prawie nie przypomina dzieł tego pana. Cóż, animowanych kryminałów
nigdy nie ma dużo, więc mam nadzieję, że seria sprosta moim oczekiwaniom...
choć z drugiej strony pierwszy odcinek nieszczególnie mnie zachwycił. Za to
zwłoki z tego odcinka wyglądały jak żywcem przeniesione z serialu Hannibal.
Status: oglądalne
Rokka no Yuusha
Opis: Kiedy złowrogi Majin obudzi się
ze snu, bogini fortuny ma powołać sześciu bohaterów i wyposażyć ich w moc
zdolną pokonać demona. Adlet, chłopak, który uważa się za najsilniejszego
człowieka na Ziemi, zostaje wybrany na jednego z Rycerzy Sześciu Kwiatów i
udaje się na wyznaczone miejsce spotkania. Okazuje się jednak, że pojawia się
tam siedmiu, nie sześciu Rycerzy. Ktoś musi być wrogiem...
Pierwsze wrażenie: Zawsze dość
ostrożnie podchodzę do adaptacji light
novel, które są zazwyczaj przegadane, zawierają wysokie stężenie marysuizmu
i nie posiadają satysfakcjonującego zakończenia. Rokka no Yuusha jest
jednak dość pozytywnym zakończeniem, głównie z powodu głównego bohatera, który jest
zadziwiająco dobrze skonstruowaną postacią. I nie wygląda na niezniszczalnego
superwojownika, bo choć deklaruje, że jest najsilniejszym człowiekiem na
świecie, to w przypadku przewagi wroga i tak nie ma szans na wygraną. Jaka to
miła odmiana! Założenia fabularne też wyglądają na dość ciekawe i choć pierwszy
odcinek był zaledwie wstępem do historii, to z niecierpliwością czekam na
dalszy ciąg.
Status: duży kredyt zaufania
Ushio to Tora
Opis: Ushio zawsze sądził, iż gadanina
jego ojca o tym, że ich przodek pokonał demona i przykuł go do skały za pomocą legendarnej
włóczni, to stek bzdur. Pewnego dnia odkrywa jednak przez przypadek, że w
podziemiach magazynu faktycznie jest uwięziony potwór. Aby ocalić przyjaciół
przed nacierającymi demonami, Ushio uwalnia więźnia. Czy zdoła go jednak potem
powstrzymać?
Pierwsze wrażenie: Ostatnio nastała
moda na wskrzeszanie trupów, remaki znanych serii i adaptacje popularnych mang
starej daty. Ushio to Tora jest stareńkim shounenem, a pierwszy odcinek jest
dowodem na to, że będzie to typowy przedstawiciel gatunku. Mamy głównego
bohatera – trochę nierozgarniętego i bardzo niezorientowanego – który przez
przypadek nabywa moc i wchodzi w kontakt z demonem. Mamy też Torę, demona,
który już w pierwszym odcinku udowodnił, że warto oglądać to anime tylko dla
jego tekstów. Jak w przypadku takich serii bywa, pewnie skończy się na
niezliczonych pojedynkach z czyhającymi na ludzkość poczwarami. Opening daje
nadzieję, że pojawi się sporo dorosłych postaci, nie będziemy więc mieli do
czynienia z bandą dzieciaków ratujących świat. Podoba mi się też to, że tym
razem nikt nie szalał z modernizowaniem kreski, dzięki czemu z łatwością można
się wczuć w klimat. Na koniec dodam, że bardzo lubię serie oparte na motywie
youkai i demonów, więc dla mnie to pozycja obowiązkowa.
Status: duży kredyt zaufania
Working!!!
Opis: Kolejny, trzeci już sezon komedii
o (nie)zwyczajnych pracownikach pewnej restauracji.
Pierwsze wrażenie: Pierwszy odcinek
jest bardzo sympatycznym i dość naturalnie poprowadzonym przypomnieniem gromadki
pracowników restauracji i skomplikowanych relacji pomiędzy nimi. Przyznam, że
pozytywnie nastawiłam się do tej kontynuacji, bo zdążyłam nieźle polubić
bohaterów (zwłaszcza kucharzy, kucharze rządzą!) i jestem ciekawa, jak potoczą
się och dalsze losy. Mam tylko nadzieję, że poziom żartów nie spadnie.
Status: kredyt zaufania