Gon i Killua otrzymują niepokojący telefon od Leoria. Łowca
zawiadamia ich, że Kurapika ma kłopoty, i prosi o wsparcie. Po
przybyciu do miasta, w którym przebywają ich przyjaciele, Gon i Killua dowiadują się, że ostatni
ocalały z klanu Kurta padł ofiarą dość specyficznego złodzieja. Oczywiście młodzi Łowcy wyruszają na poszukiwanie złoczyńcy, przy okazji spotykając Retz, dziewczynę
pracującą jako lalkarz. Szukając złodzieja, natrafiają na grubszą aferę. Z
pomocą przyjdzie im nowa znajoma i... członkowie Fantomu?
Film Hunter x Hunter: Phantom Rouge można umiejscowić gdzieś
pomiędzy arcem Yorknew City a Greed Island. Choć jego fabuła stanowi odrębną
historię, to nie polecałabym go osobom nieznającym głównej serii – mimo iż
twórcy starali się jak mogli, niespełna półtorej godziny to za mało, by
przedstawić w pełni realia świata czy oddać pełną krasę skomplikowanych relacji
między postaciami.
Film, jak większość tego typu produkcji, skupił się raczej
na przedstawieniu nowo wprowadzonych postaci, których losy ważyły się w tej
historii: tajemniczego byłego Numeru 4 z Fantomu, Retz oraz przyjaciela z
dzieciństwa Kurapiki. Pojawienie się na ekranie Hisoki oraz członków Fantomu –
a więc bohaterów jednego z najpopularniejszych arców – jest z kolei oczywistym chwytem
marketingowym mającym zapewnić produkcji większą oglądalność. Obecność tych
postaci w znacznym stopniu ubarwia film (bez nich stałby się mdły i zwyczajnie
nudny), mam jednak wrażenie, że członkom Fantomu amputowano charaktery i całą
towarzyszącą im mroczną i złowrogą aurę – stali się zwykłymi ozdobnikami. Z
drugiej strony nawet taka ich symboliczna obecność sprawia, że wprowadzeni na
potrzeby filmu nowi bohaterowie wypadają blado i nijako, a ich historie są do
bólu sztampowe i niezbyt wciągają odbiorcę.
Sama fabuła, choć schematyczna i przewidywalna, nie wypada o
dziwo tak źle. Film cierpi jednak na pewną bolączkę: zawiera wszystkie
shounenowe wady, które najbardziej irytują w innych seriach, a których nie
uświadczymy w oryginalnym Hunterze. Scenariusz zwiera więc emowanie, tragiczną
przeszłość, ciągle powtarzające się nudne sceny retrospekcji, emowanie, wzniosłe
przemowy, antagonistę o wybitnie sztampowej motywacji i jeszcze więcej emowania.
Wyglądało to tak, jakby większość postaci nagle zapragnęła odbyć długą i
naładowaną emocjami wycieczkę w najmroczniejsze i naznaczone traumami zakamarki
swoich pokręconych dusz. Nie powiem, że przedstawione tu problemy głównych bohaterów
wzięły się znikąd i nie pasują do ich osobowości, ale w mandze są one
zaznaczone delikatniej i autor zbytnio się nad nimi nie rozwodzi, a w filmie za
bardzo je wyeksponowano. Jeśli jednak ktoś nie jest tak uwrażliwiony na te wady
jak ja, powinien całkiem nieźle bawić się przy seansie. Choć, jak już
wspomniałam, fabuła jest typowa dla tego typu filmów i raczej przewidywalna, to
uwaga widza skupia się raczej na barwnych zachowaniach postaci niż mankamentach
scenariusza.
Hunter x Humer: Phantom Rouge, jak większość produkcji
mających trafić na ekrany kin, jest bardzo dopracowany pod względem technicznym.
Warto obejrzeć ten film dla samej animacji walk – są naprawdę dynamiczne, a
ruchy postaci wyglądają niezwykle płynnie. Z kolei kolorystyka jest dużo
mroczniejsza i bardziej stonowana niż w jaskrawej i nieco cukierkowatej serii
telewizyjnej. Większość akcji dzieje się w nocy lub w ciemnych pomieszczeniach,
ale lokacje (jak np. pejzaż z zachodzącym słońcem czy wnętrze budynku z
finalnych scen) są naprawdę szczegółowo dopracowane. Film posiada też wpadającą
w ucho ścieżkę dźwiękową. Jako temat przewodni wykorzystano piosenkę Reason graną przez YUZU (która stanowi
też trzeci ending do serii telewizyjnej). Różne wariacje tej melodii znakomicie
podkreślają klimat, a użyte w scenach walk żywsze utwory dobrze oddają dynamizm
pojedynków.
Hunter x Hunter: Phantom Rouge to z pewnością film dla osób
zaznajomionych wcześniej z mangą lub anime. Choć produkcja ta ma wiele
mankamentów, to sama w sobie stanowi całkiem sympatyczny zabijacz czasu. Jeśli
więc ktoś lubi Huntera i ma akurat wolny wieczór, to śmiało mogę mu polecić
film. Wprawdzie fabularnie jest to tylko typowy wypełniacz, ale możliwość ponownego zobaczenia ulubionych postaci (i to
w lepszej odsłonie graficznej) z pewnością wynagrodzi wady scenariusza.
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz