niedziela, 5 października 2014

Sezon lato 2014 - końcowe wrażenia

Ponieważ tak się złożyło, że nie mam ostatnio potwornie czasu na oglądanie anime, a już zwłaszcza na pisanie recenzji, końcowe wrażenia z tego sezonu przybiorą nieco inną postać niż zazwyczaj – każdą z zakończonych serii bardzo krótko podsumuję, nie wdając się w szczegóły.

Ao Haru Ride


Całkiem sympatyczne shoujo, ale nic poza tym. Bohaterowie mają taaaakie gimnazjalne problemy, że ma się ochotę jedną i drugiego główkami stuknąć, żeby się ogarnęli. Jeśli ktoś lubi szkolne romanse bardziej obyczajowe niż komediowe, to seria może mu się spodobać. Jako fanka shoujo stawiających raczej na humor nie do końca dałam się porwać seansowi, zwłaszcza że główny bohater okazał się postacią wyjątkowo mdłą i irytującą.
7/10

Barakamon


Zdecydowanie najbardziej puchata seria w tym sezonie, z przeuroczym protagonistą i naprawdę sympatycznymi bohaterami dziecięcymi. Choć początkowo fabuła wydaje się epizodycznym zlepkiem gagów, szybko okazuje się, że taki a nie inny dobór wydarzeń ma jakiś cel. Anime jest określane jako komedia obyczajowa, ale tak naprawdę wątkiem przewodnim nie jest szara codzienność – Barakamon podejmuje temat poszukiwania własnego ja przez artystę (w tym przypadku kaligrafa). Siłą tej serii są – jak już wspomniałam – pełnokrwiści bohaterowie oraz humor. Jeśli ktoś lubi spokojne, komediowe anime, nastawione na rozwój postaci, a nie dynamizm akcji, to na pewno nie zawiedzie się na Barakamonie.
9/10

Free! 2



Kontynuacja Free wydawała mi się początkowo dość nietrafionym pomysłem – w ostatnim sezonie wątek przewodni został satysfakcjonująco zakończony, więc zastanawiałam się, jaki nowy pretekst do oglądania nagich klat klubu pływackiego twórcy tym razem dadzą widzom. Dostajemy jednak całkiem sympatyczny, obyczajowy sezon – a przynajmniej do czasu, aż bohaterowie znowu zaczynają wylewać z siebie morze dramy. W tym sezonie Haru irytuje jeszcze bardziej niż w poprzedniej serii, na szczęście „odemowany” Rin okazał się całkiem sympatycznym chłopakiem, a jego kolega Sousuke ciekawą postacią.
6/10

Gekkan Shoujo Nozaki-kun


Zdecydowanie największe i najprzyjemniejsze zaskoczenie sezonu. Po dość niemrawym pierwszym odcinku anime pokazało pazurki – idąc zdecydowanie w stronę komedii i parodii ośmieszającej najbardziej jaskrawe schematy mang shoujo. Seria pokazała także, że adaptacja yonkomy nie musi być zlepkiem losowo połączonych krótkich scenek i da się ją sensownie przerobić na dłuższe niż pięciominutowe odcinki. Każdy odcinek serwuje potężną dawkę humoru – zapewniam Was, że po obejrzeniu, pudełka nigdy nie będą już dla Was takie same.
9/10

Hunter x Hunter (2011)


W tym sezonie pożegnaliśmy jeden z najlepszych shounenów, jakie ostatnio gościły na ekranach telewizorów. Cóż, anime dogoniło mangę, więc dobrze, że zamiast zdecydować się na wypełniacze, twórcy postanowili zakończyć serię. Szkoda tylko, że autor mangi wziął sobie wolne praktycznie na cały czas emisji anime – gdyby rysował bez żadnych przerw, to być może dostalibyśmy kolejny sezon.
Wracając do samego Huntera – seria jest bezsprzecznie jedną z lepszych adaptacji shounenów, z dopracowaną grafiką i nielicznymi zmianami w oryginalnym scenariuszu. Kto jeszcze nie oglądał, powinien jak najszybciej nadrobić zaległości.
9/10

JoJo's Bizarre Adventure: Stardust Crusaders


Kontynuacja najbardziej męskiej serii w historii anime początkowo zadziwia kompletnie odmiennym klimatem i zamianą supermocy na inny (choć niekoniecznie lepszy) model. Tym razem głównym bohaterem jest praprawnuk pierwszego JoJo, Jotaro, który pod względem charyzmy do pięt nie dorasta Josephowi (czyli JoJo drugiemu), więc upłynęło naprawdę sporo czasu, zanim zaczęłam go tolerować (bo do polubienia chyba nigdy nie dojdzie). Fabuła – jak to w JoJo – jest prosta jak konstrukcja cepa: trzeba kogoś uratować i komuś skopać dupę, więc zbieramy drużynę i hajda na wroga. A ponieważ bohaterowie muszą przejść pół świata, by spotkać głównego bossa, mamy do czynienia ze schematem potwór tygodnia (potem każda walka trwa po dwa odcinki). Początkowo obawiałam się, że ta epizodyczność szybko mnie znudzi, ale na szczęście autor pierwowzoru wpadł na świetny pomysł stylizowania poszczególnych walk na klimaty z rozmaitych horrorów. W efekcie miałam niesamowitą frajdę z odnajdywania tych wszystkich nawiązań.
Podsumowując: bardziej podobał mi się arc o Josephie, ale Stardust Crusaders też trzyma poziom, a jego największymi wadami są: bucowaty protagonista, amputowanie charakteru JoJo seniorowi i zbyt mało czasu antenowego dla Dio (ten ostatni nie zrobił w dodatku ani razu WRRR!, toż to skandal). Jeśli komuś podobał się poprzedni sezon, śmiało może się brać za ten.
9/10

Kuroshitsuji: Book of Circus


Adaptacja najlepszego fragmentu mangi Kuroshitsuji od strony fabularnej nie mogła się nie udać – no chyba żeby twórcy anime przerobili cały główny wątek. Na szczęście niezbyt liczne wprowadzone zmiany są subtelne i nie rzucają się w oczy – dodano głównie parę scen wyjaśniających, kto kim jest, i pozwalających lepiej poznać nowo wprowadzonych bohaterów. Zawodzi natomiast grafika – obydwie wcześniejsze adaptacje mangi były pod tym względem dużo lepsze.
8/10

Mahouka Koukou no Rettousei



Wygląda na to, że opisując wrażenia z pierwszego odcinka, okazałam się złym prorokiem. Spełniły się bowiem moje obawy względem tej serii – anime jest przegadane i generalnie stanowi raczej nieudaną adaptację light novel. W dodatku bohaterowie potwornie mnie irytowali, sama już nie wiem, czy gorszy jest nastoletni geniusz od wszystkiego, czy zapatrzona w niego młodsza siostra. Fabuła anime także mnie nie porwała, bo choć dzieje się dużo, bohaterowie knują, spiskują i ciągle z kimś walczą, serii brakowało tego czegoś, co sprawia, że widza żywo interesują losy postaci z ekranu. Krótko mówiąc – chwilami wszyscy tylko gadali i gadali, wiało nudą, a mnie generalnie zwisało, czy ktoś zginie (przegra), czy nie, bo przecież główny bohater i tak wszystkich uratuje, wychodząc z opresji bez szwanku.
6/10

Re: Hamatora


Drugi sezon Hamatory pokazuje jednoznacznie, że czego jak czego, ale scenariusza to ta seria zbyt dopracowanego nie miała. Niby jest tu wątek przewodni, ale przeprowadzony tak idiotycznie, że ręce opadają. Najbardziej irytującą cechą tego anime jest ciągłe zmienianie charakterów postaci, byle tylko ich działania wpisywały się w zaplanowane przez twórców wydarzenia. Cóż, przynajmniej pod względem graficznym seria jest lepsza od poprzedniczki, bo jaskrawą pstrokaciznę zastąpiły stonowane brązy.
6/10

Sengoku Basara: Judge End



W tym sezonie miałam jakieś szczęście do serii, które „niby powinny być dobre, ale...” Dwa poprzednie sezony Sengoku Basary bardzo mi się podobały, bo były po prostu fazowe i nie próbowały udawać serii ambitnej. Tymczasem w Judge End ani fazy nie ma, ani historia fabularnie niezbyt się klei... Wielką wadą tego anime jest postać Ieyasu, który ciągle ględzi bez ładu i składu o jakichś więziach, całkowicie ignorując wypowiedzi rozmówcy. Słowo daję, już po pierwszym odcinku miałam ochotę go zastrzelić. Mojego ulubionego bohatera, Datego, też jest jakby mało, w dodatku na początku anime zachowuje się zupełnie jak nie on, co dodatkowo mnie irytowało. Poza tym graficznie Judge End do pięt nie dorasta poprzednikom – niby nie jest źle, ale widać, że to nie ta wypasiona seria co wcześniej.
7/10

Tokyo ESP



Kolejna seria o ludziach z nadprzyrodzonymi mocami... która w sumie nie wnosi do gatunku nic nowego, a po obejrzeniu człowieka nachodzi myśl, że już to wszystko gdzieś widział, tylko dekoracje nieco inne były, więc mógł sobie darować tę powtórkę z rozrywki. Postępowanie bohaterów tego anime bywało chwilami tak nielogiczne, że aż się za głowę łapałam. Seria miała wyraźny problem ze zbalansowaniem fragmentów humorystycznych z czysto brutalnymi i krwawymi elementami fabuły, przez co całość wyraźnie ucierpiała. Raz mamy długie monologi wewnętrzne i dłużyzny, które w sumie nic nie wnoszą do serii, a za chwilę akcja zaczyna pędzić na łeb, na szyję i bohaterowie tak często dostają w skórę, że ich losy całkowicie przestają interesować... no bo ile razy można powtarzać ten sam schemat?
Krótko mówiąc – są lepsze serie o supermocach, więc na tę chyba nie warto marnować czasu.
6/10

Tokyo Ghoul


Jedno z anime, po obejrzeniu których człowiekowi robi się autentycznie smutno. Bo to mogła być dobra seria... ale zamiast niej otrzymujemy dwunastoodcinkową reklamę mangi. Gołym okiem widać cięcia na fabule, tak jakby twórcy postanowili, że zakończą anime w określonym momencie i powyrzucali niektóre fragmenty mangi, nie zwracając uwagi, że tym samym robią sieczkę z relacji między bohaterami. Na domiar złego Tokyo Ghoul może się poszczycić jednym z najgorszych protagonistów w tym sezonie – po raz kolejny otrzymujemy zwyczajnego „bohatera takiego jak ty”, który wrzucony zostaje wbrew woli w brutalny, obcy świat, gdzie zupełnie nie pasuje. Być może jego wieczne pojękiwanie jest bardziej psychologicznie prawdopodobne od natychmiastowego dostosowania się do nowej sytuacji, ale oglądanie tych żałosnych popisów przez dwanaście odcinków skutecznie odstrasza. Szkoda też, że nie doczekaliśmy pogłębienia konfliktu ludzie-ghule – ten problem został w moim odczuciu ledwie liźnięty, a szkoda, bo poważniejsze zagłębienie się w tę tematykę (w celu innym niż, jak to miało miejsce w anime, spotęgowanie traumy bohaterów) mogłoby dać ciekawe efekty.
Ostatni odcinek pozostawił mnie z uczuciem ogromnego niedosytu, ponieważ... najzwyczajniej w świecie „urywa” wydarzenia i nie rozwiązuje żadnego zapoczątkowanego wątku.
7/10

Zankyou no Terror


 Jakoś ostatnio brakuje wśród sezonowych nowości anime z cięższym klimatem i podejmujących bardziej skomplikowaną i ciekawszą problematykę niż przeciętne serie. Zankyou no Terror wydawało się więc pod tym względem murowanym hitem (zwłaszcza zważywszy na sławy, które figurują na liście osób odpowiedzialnych za tę produkcję) i nie ukrywam, że miałam co do niego spore oczekiwania. Jak to zazwyczaj bywa – zawiodłam się, choć na szczęście tylko trochę. Główną wadą tego anime jest Lisa – postać mdła, antypatyczna i niemożebnie irytująca. Być może miała być przeciwwagą dla dwójki ponadprzeciętnie uzdolnionych protagonistów, ale ktoś tu chyba przesadził w drugą stronę. Z kolei pod względem fabularnym (jeśli przymknie się oko na sztampową przeszłość głównych bohaterów i słabe odcinki z samego środka serii) anime wypada całkiem  interesująco, a graficznie i muzycznie stoi na naprawdę wysokim poziomie.
8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz